Jak już jestem uziemiona w domu, to wypadałoby porobić coś pożtecznego. Tak więc po uporaniu się z (nie)pożytecznym nieprzyjemnym – molami i stężeniami, przeszłam do pożytecznego przyjemnego – wypróbowywania nowego przepisu – tym razem od Viridianki. Maluteńkie zmiany. Wyszły pyszne. Mi możecie nie wierzyć, ale Ciasteczkowy Potwór raczej się nie myli. :]

100 g miękkiego masła

50 g mąki ziemniaczanej

200 g mąki pszennej

50 g cukru pudru

ok. 4 łyżek mleka ( u mnie wystarczyły 2 )

cukier waniliowy

+ kilka kostek czekolady mlecznej i cukier puder

Masło utrzeć z cukrem pudrem na puszystą masę, dodać cukier waniliowy. Stopniowo dodawać mąki, cały czas miksując. Dodać mleko i zagnieść gładkie, miękkie ciasto. Formować małe kuleczki i układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia.  Robić w nich dziurkę za pomocą trzonka drewnianej łyżki.

Piekarnik nagrzać do 190 (w 175 zaczęło mi wytapiać się masło) stopni, a ciasteczka w międzyczasie schłodzić. Piec około 10-12 minut. Po ostudzeniu w dziurki nakładać małą łyżeczką czekoladę rozpuszczoną w kąpieli wodnej. Zanim czekolada całkiem zastygnie, posypać ciasteczka cukrem pudrem.

O.