Ser, jaja, masło. Te same składniki można połączyć na dziesiątki sposobów. Coś dodać, coś odjąć.

Tutaj klasyczny, wilgotny, delikatny, ale nie “puchowy”. Z pysznym ganache wdg pomysłu Krystyny. Taki, jaki pamiętam z dawnych czasów – na herbatnikach.

Na tortownicę 26 cm:

ok. 16 herbatników (polecam Jutrzenki – nie rozmiękają)

1 kg mielonego twarogu

1 opakowanie budyniu waniliowego/śmietankowego

1,5 szklanki cukru pudru (dałam trochę mniej)

1 op. cukru wanilinowego

5 jaj

pół łyżeczki proszku do pieczenia

20 dag masła

kilka kropel soku z cytryny

kilka kropel ulubionego aromatu – najlepiej śmietankowego lub waniliowego

Ganache:

ok. 200 ml musu truskawkowego (z rozmiksowanych truskawek)

2 łyżki masła

150 g białej czekolady

 

Na dnie natłuszczonej lekko tortownicy ułożyć herbatniki.

Białka ubić na sztywną pianę. Masło utrzeć z cukrem pudrem i kolejno dodawać po jednym żołtku, a następnie ser, budyń, proszek do pieczenia, sok z cytryny, olejek i cukier wanilinowy. Delikatnie połączyć masę twarogową z białkami, najlepiej drewnianą łyżką.

Masę wlac do tortownicy, oblizać łyżkę, żeby nie zmarnować nic dobrego i piec sernik w 190 stopniach około godziny. Gdyby za bardzo się rumienił, włączyć tylko dolną grzałkę i zmniejszyć temperaturę. Po upieczeniu zostawić go chwilę w wyłączonym piekarniku, a potem uchylic drzwiczki i zostawić na jakieś 20 minut. Potem rozpiąć obręcz, żeby mógł równomiernie sobie opaść.

Po ostudzeniu nakładać ganache:

mus podgrzać, dodac masło i czekoladę połamaną na kostki. Dobrze wymieszać i zostawić do ostygnięcia. Jeszcze nie całkiem stężałe ganache wyłożyć na sernik. W pełni zastyga po nocy w lodówce, na zdjęciach jeszcze “świeże”, lekko spływające.  Zresztą, sernik, jak to sernik – po nocy w lodówce jeszcze lepszy.