Tak naprawdę, to chciałam wypróbować te urocze galaretki – udało mi się kupić granatową i jaskrawo-różową. Pomieszałam i voila – piękny fiolet wyszedł.

A dla odmiany od zwykłego ciasta kruchego zrobiłam ciasto z dodatkiem miodu – nie jest mocno wyczuwalny, ale jednak. A samo ciasto bardzo przyjemne w wykonaniu – kilka składników, kilka minut ucierania, a potem bezproblemowe wycinanie. Zastanawiam się nad wykorzystaniem go do choinkowych witrażyków. :)

2 1/2 szklanki mąki

1/2 szklanki cukru

1/4 szklanki płynnego miodu

1 kostka miękkiego masła

szczypta soli

Masło ucieramy z cukrem i solą na puszystą masę. Dodajemy miód, a potem w 3 partiach przesianą mąkę. Po każdym dorzuceniu składników miksujemy chwilę. Kiedy wszystko ładnie się połączy, zagniatamy ciasto rękoma, formujemy kulę, zawijamy ją w folię i chowamy na 2 godziny do lodówki. Po tym czasie wałkujemy, podsypując mąką i wycinamy co tam chcemy.  Pieczemy 20 minut w 150 stopniach, aż ciasteczka będą złotawe.

Ostudzone można przekładać tężejącą galaretką.